Kilka godzin po wizycie Ministra Środowiska, który przyjechał na wizję lokalną Wilczych Dołów, Miasto zorganizowało briefing prasowy, w którym odniosło się do słów, jakie padły z ust przedstawiciela rządu, a także do samej, niezapowiedzianej wizyty. Rzecznik prasowy Łukasz Oryszczak zapowiedział, że magistrat nie wycofa się z inwestycji, dodał jednak, że budowlańcy nie rozpoczną prac, dopóki nie przedstawią mieszkańcom projektu zagospodarowania tego terenu.
- Dziwi nas komunikat ministra, który mówi o dziwnym trybie, w jakim będzie działał, kiedy to urzędnicy podlegli Ministerstwu Środowiska wydawali w poprzednich latach pozwolenia środowiskowe na budowę tego zbiornika - mówił na briefingu Łukasz Oryszczak, odnosząc się do wypowiedzi ministra Wosia, który - przypomnijmy - powiedział:
- Wystąpię do prezydenta miasta z informacją o konieczności przeprowadzenia ponownej inwentaryzacji przyrodniczej. Jednocześnie poinformuję, że bez nowszej inwentaryzacji przyrodniczej niż ta z 2015 roku nie będzie udzielana żadna zgoda przez organy Ochrony Środowiska na jakiekolwiek ewentualne wyłączenia, gdyby się w trakcie budowy okazało, że tutaj rzeczywiście te gatunki chronione są.
Na pytanie, jaki skutek prawny będą mieć zapowiedziane przez ministra działania rzecznik przyznał, że nie zna w tej chwili odpowiedzi. Wyjaśnił, że wypowiedź ministra Wosia jest obecnie analizowana przez prawników.
- Jeżeli chodzi o samą wizytę ministra Wosia, to trudno nie zauważyć, że ta wizyta miała miejsce na 3 dni przed końcem kampanii wyborczej - zauważył Łukasz Oryszczak. - Postrzegamy tę wizytę jako element kampanii wyborczej, jako próbę instrumentalnego wykorzystania w kampanii wyborczej Andrzeja Dudy kontrowersji, jakie budzi ten zbiornik. Jesteśmy oburzeni tego typu próbami wykorzystania konfliktów lokalnych w polityce krajowej - dodał.
Rzecznik przypomniał, że inwestycja związana z budową zbiornika otrzymała dotację unijną w wysokości 16 mln złotych i dodał, że miasto nie zrezygnuje z tych planów.
- Jednocześnie chciałbym podkreślić, że rozumiemy to, że ta inwestycja budzi obawy mieszkańców miasta. Miasto podjęło dialog z tymi osobami - powiedział.
6500 osób, które protestują przeciwko budowie zbiornika retencyjnego na Wilczych Dołach, a dokładniej - przeciwko budowie tak dużego zbiornika, jak zakładają plany, przekonać ma między innymi wizja terenów rekreacyjnych, jakie mają powstać w tym miejscu, zaprojektowanych przez tych samych architektów zieleni, którym zawdzięczamy obecny wygląd Parku Chrobrego.
- Wielokrotnie powtarzaliśmy, że nie wejdziemy tam z maszynami, dopóki nie przedstawimy mieszkańcom projektu zagospodarowania tego terenu i zamierzamy dotrzymać tej obietnicy. Nie będziemy działać siłowo - podkreśla rzecznik.
Choć rzecznik nie pozostawia złudzeń co do możliwości odstąpienia miasta od planów budowy, jego słowa brzmią znacznie lepiej, niż wypowiedziane niedawno przez senatora Zygmunta Frankiewicza, który w rozmowie z Telewizją Imperium ocenił, że mieszkańcy zaangażowani w pozostawienie Wilczych Dołów takimi jakimi są, to ludzie, którzy bronią widoku z własnego okna.
Słowa te wywołały uzasadnione wzburzenie strony społecznej, która w obronie swoich racji przygotowała rzeczowe, merytoryczne argumenty i sporządziła własne analizy. Po tej stronie konfliktu aktywnie działają m.in. inżynierowie z Politechniki Śląskiej.
fot. FOTO Podróże BPE
Komentarze
Zostaw komentarz