Drużyna Piasta z Wrocławia wróciła bez punktów i z bagażem dwóch bramek, choć przez długi czas prowadziła, stwarzała sobie sytuacje i prezentowała się dobrze.

Gdy jednak Waldemar Fornalik zdjął z boiska dwóch podstawowych zawodników: Badię i Feliksa, gra się posypała. Z każdą kolejną minutą gliwiczanie bronili się coraz bardziej rozpaczliwie i nie uniknęli błędów, które kosztowały ich stratę dwóch goli. Mimo to wcale nie musieli przegrać. Mieli bowiem sytuacje, które mogły im przynieść gole. Fatalnie jednak pod bramką gospodarzy spisywali się napastnicy. Zarówno Parzyszek jak i wprowadzony Steczyk marnowali swoje okazje, albo po prostu źle się zachowali. – Staje się to dosyć monotonne i cały czas zwracamy na to uwagę, ale to kolejny mecz, który powinniśmy zamknąć wcześniej. Mieliśmy świetny moment w drugiej połowie, gdzie potrafiliśmy wyjść spod pressingu Śląska i stworzyć sobie sytuacje. Musimy jednak te sytuacje zamieniać na bramki – mówił w rozmowie z Canal+ Sport Jakub Czerwiński. Gliwiczanie dość łatwo dochodzą do sytuacji, ale seryjnie je marnują. W meczu ze Śląskiem to w dużej mierze przypadkowa bramka, podobnie zresztą jak trafienie Expósito. – Nie mieliśmy zbyt wielu okazji. Były stałe fragmenty, przypadkowe sytuacje. Z takiej strzeliliśmy gola, co dało nam wiatru w żagle. Cała determinacja drużyny i zmiany odwróciły losy meczu – tak natomiast skomentował to spotkanie Jakub Łabojko – wychowanek Piasta, a teraz zawodnik Śląska. Nawet przypadkowe sytuacje nie biorą się jednak z niczego. Wrocławianie przegrywając 0:1 nie mieli nic już do stracenia, zaryzykowali i zostali za to nagrodzeni. – Zbyt proste byłoby bronienie się pechem czy fatum. Śląsk nas troszeczkę dzisiaj przycisnął. Wybronili się. Nie wiem, w jaki sposób to zrobili. Zawinił nasz brak skuteczności. Był moment, kiedy Śląsk przejął inicjatywę, a my się cofnęliśmy. Nie ukrywam, że dużo kosztował nas ten mecz, dużo kosztowało też nas spotkanie z Riga FC i czegoś w końcówce zabrakło – podkreśla Czerwiński. Udany debiut w niebiesko-czerwonych barwach zanotował Bartosz Rymaniak. Pozyskany niedawno obrońca miał duży udział przy golu dla Piasta, włączał się do akcji ofensywnych i dobrze bronił. – Jestem typem zawodnika, który jest od razu gotowy do gry i nie potrzebuje wiele czasu na adaptację w nowej ekipie. Znam się z wieloma chłopakami z boiska, innych poznaję, łapiemy szybki kontakt. Z dnia na dzień będzie tylko lepiej – komentuje swój występ Rymaniak na łamach oficjalnej strony klubu. Pojedynek ten toczony przy temperaturze przekraczającej 30 stopni. Biorąc pod uwagę to, że był to już piąty w tym miesiącu mecz Piasta, przynajmniej część piłkarzy miała prawo w pewnym momencie stanąć. Świadczą o tym przebiegnięte kilometry. Zawodnicy gości pokonali dystans o trzy kilometry krótszy niż miejscowi gracze. – Z początku potrafimy przejąć kontrolę nad rywalem, a później dzieje się coś niepokojącego. Brakuje w naszej grze wcześniejszego zakończenia meczu poprzez zdobycie kolejnej bramki. Niemniej jednak dyspozycja drużyny wygląda – w moim przekonaniu – obiecująco. Dostrzegam wiele pozytywów, pozostaje nam po prostu wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów. Trzeba się szybko podnieść, szczególnie, że jest to przegrana po niezłej grze. Nie zawsze lepszy wygrywa, ale za piękną grę nikt nam nie przyzna kompletu punktów – ocenia cały mecz Rymaniak. Po raz kolejny czasu na regenerację sił i analizę nie będzie zbyt dużo. Już w czwartek Piast rozegra rewanżowe spotkanie z FK Ryga. Biorąc pod uwagę wynik z pierwszego meczu i zmęczenie zawodników, o awans będzie trzeba powalczyć i to mocno. – Trudno porównywać Śląska i Rygę. Na pewno Łotysze to nie jest zespół amatorów, jak niektórzy uważają. Czeka nas bardzo ciężki mecz w czwartek i musimy stanąć na głowie, żeby fizycznie sprostać temu wyzwaniu – przyznaje Czerwiński.

Opracowanie: piast.gliwice.pl

Cyt za: Canal+Sport,

hslasknet.com,

piast-gliwice.eu

Foto: slaskwroclaw.pl